Bycie zajebistym nie jest złe (ba! można to i uznać za zaletę), ale czasami bywa jednak kłopotliwe.
Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, gdy poszukuje się pracy.
W takim Londku szybko sobie uzmysłowiłem to, że najczęstszym powodem braku zatrudnienia jest właśnie owa przywara, czyli „zbytnia zajebistość”.
Idę sobie na rozmowę, wszystko przebiega świetnie i słyszę o tym, że się odezwą. Po kilku dniach telefon z negatywną odpowiedzią argumentowany tym, że albo mam zbyt wysokie kwalifikacje, albo jestem dobry, ale…
Wytłumaczenie tego „ale” nigdy nie nadchodzi i siedzę wkurzony gdybając na milionami możliwych przyczyn.
Problem polega jednak na tym, ze cały ten pseudo-zachodni świat stara się być nadto miły, byleby nie urazić i narazić się na procesowanie z powodu dyskryminacji, czy też naruszenia poprawności politycznej. Wolałbym po stokroć usłyszeć „Jesteś debilem i się nie nadajesz” albo „Śmierdzisz” zamiast tego cholernego zamydlania, ale w dzisiejszych czasach już nie można nikogo zwolnić (nie zatrudnić) z powodu „ynteligencji”, czy tego, że komuś źle z oczu patrzy.
Z drugiej strony trzeba być niezłym debilem nie chcąc zatrudnić owego geniusza.
Boisz się, że wygryzie Cię ze stanowiska?
Gdyby chciał być menażerem* to by o to aplikował a nie o pozycję programisty.
Boisz się, ze szybko się ulotni?
Wolisz miesiącami mieć dziurę w zespole z powodu swoich głupkowatych przeczuć? A może po prostu w tyłku masz własną firmę?
Geniusze mają to do siebie, że potrafią robić rzeczy niesamowite w krótkich przedziałach czasu. Więc jeśli nawet zwieje to i tak bilans będzie dodatni!
A może to wszystko jest kwestią wychowania?
Latami tresowana młodzież przekonywana jest o swojej doskonałości i tym, że wszyscy są naj. W zderzeniu z innymi ludźmi w życiu dorosłym albo jest momentalnie niszczona, albo zaraża tym myśleniem resztę. ostatecznie wszyscy wygrywają, wszyscy są mili, wszyscy… tkwią w tej bzdurnej ignorancji.
*) menażer – pochodna słowa „menażeria”