Spacery pośród zieleni ciężko nazwać dobrym materiałem do narzekania. Zdarzyć się czasem może wdepnięcie w psią niespodziankę, ale średnio to zakłóca wypoczynek. Również wrzaski dziecięce nie wyprowadzają mnie z równowagi, czego nie da się powiedzieć o reszcie społeczeństwa. Jednak by dotrzeć do tych oaz spokoju trzeba przebrnąć przez miasto i to potrafi wytrącić z równowagi.
Korki na ulicach to coś do czego zdążyłem jakoś przywyknąć. Może dlatego, że mało jeżdżę gdziekolwiek, a może dlatego, że nie wydają mi się aż tak częste. Stosunek wypadów udanych do nieudanych wychodzi całkiem niezły. Nie ogarniam natomiast przestojów spacerowych. Nie jestem w stanie się nie wzburzyć, gdy spacerując chodnikiem trafiam na zatory.
Na ulicach panuje ruch prawostronny, a pasy wiążą się jakoś z prędkościami poruszania. Natomiast na chodnikach… każdy popierdala w tempie jakie mu się podoba, stroną która mu się podoba. Niemożliwością staje się dotarcie bez irytacji gdziekolwiek. Dodatkowo zawsze trafię na mamuta, który postanowił przystanąć pośrodku by zatrzymać ruch. Nosz kuźwa!
Coraz więcej coraz większych odwłoków gdziekolwiek by nie popatrzeć. Odwłoków, które magazynują nadmiar energii w postaci masy, która to – niestety – ciąży coraz bardziej. Eh, odwłoki tak wielkie, że można by w nie motorek wcisnąć, ale… chyba zepsuty. Stoją sobie mamuty i czekają na wyginięcie. Niestety, dla niektórych witek czas też się zatrzymuje, ale w ich przypadku: niedożywione chudzinki już chyba sił nie mają by zrobić kolejny krok.
Dla mnie logiczne jest poruszanie się w takim przypadku prawą stroną, dla reszty gawiedzi – nie.
A ja chcę tylko przejść z punktu A do punktu B w spokoju.
Z resztą, ten sam problem nie dotyczy jedynie chodników: ruchome schody, alejki w sklepach – przykłady mnożą się same. Nie spieszy Ci się? Stań spokojnie z boku i pozwól reszcie popędzić środkiem.
Lato to nie tylko drałowanie w te i wewte. Lato to także czas obnażania i pokazywania jak bardzo można zburaczyć sobie garderobę. Na modzie się nie znam i częściej wyglądam jak bezdomny niż elegant, ale – na miłość Pańską – nawet ja dostrzegam pewne nieścisłości. Mózg mi już dawno zmanipulowano i dostrzec potrafię to, że niektóre barwy nie pasują do siebie. Widzę również to, że obcisłe spodnie nie wyglądają apetycznie na każdym odwłoku. Niektóre – OK, niektórym jednak lepiej w sukni… ale kto w dzisiejszych czasach nosi takie cudo?
Kolejna mała rada na dzisiaj: jeśli rajstopy wrzynają ci się w uda, daj sobie z nimi spokój. Charles Atlas ze mnie nie jest i nie mam zamiaru męczyć kogokolwiek chodzeniem bez koszulki. Proszę więc o trochę empatii i ukrycie czasami tego i owego.
Mniej śliczne panie dobrze ubrane – lepszy to widok dla oczu niż vice versa. Zatem, Drogie panie, jeśli wam zależy, dajcie mi chwilę radości i poszperajcie w szafach ciut lepiej. Jeśli natomiast macie to gdzieś… Wasz wybór. Nikomu nie bronię wyglądać jak menel.
Popatrzeć fajno, ale czasami mam wrażenie, że tego wszystkiego aż za dużo i myślę sobie, że gdyby mi w sklepie chcieli sprzedać Kinder Surprize bez zabawki w środku lecz obok… powiedziałbym Fuck it! Ain’t buyin no shit! i poszedłbym do domu. Truizmem będzie stwierdzenie, że sensem jajka niespodzianki jest niespodzianka ukryta w środku. Popatrzeć fajno więc może, Drogie Panie, umówcie się jakoś i rozbierajcie na zmianę?
Z drugiej jednak strony, pokazywanie wszystkiego dziwnie jest postrzegane i wskazuje na pewne społeczne nierówności. Dwoiste spojrzenie na ciała piękne dziwi mnie co niemiara. Jakkolwiek me berło urocze by nie było, gdybym paradował z otwartym rozporkiem uważano by mnie za wariata. Płci pięknej to jednak uchodzi chociaż walczyć z tym nadto nie będę.
Na zmianę, proszę, na zmianę.