Rozumiem prawa autorskie i inne takie, ale…
Oglądam „Dzikość serca” i stwierdzam, że kwintesencją filmów Lyncha są kreski na asfalcie.
Obejrzany wczoraj odcinek „The Outer Limits” okazał się na prawdę wyjątkowy. Opowiada on o misji na Marsa, która kończy się zabraniem na pokład kosmity, który morduje załogę. Wyjątkowość polega na tym, iż przełamano stereotyp filmów tego typu: afroamerykanin ginie ostatni!
Po obejrzeniu iluśtam odcinków „Twilight Zone” i „The Outer Limits” zastanawiam się nad doborami kosmonautów wysyłanych w przestrzeń. Czy na prawdę w świecie przyszłości pozostaną tylko mięczaki? Błąd komputera? Panika i mordowanie na lewo i na prawo. Strzela coś w silniku?…