Jedną z fajniejszych rzeczy, które posiadają kobiałki są… cycki.
Dużo by można o nich napisać (marzenie, dotykanie, oglądanie, podziwianie, ściskanie, poszarpywanie, …), ale jest coś, czego facetom odmówić nie można. Coś, co jest chyba najfajniejszą czynnością na świecie, znacznie przewyższającą wszystko.
Faceci mogą podrapać się po jajkach.
Budzisz się rano i smyrasz. Czy cokolwiek może umniejszyć takie doznania?
Piwo z rana jak śmietana tego nie przeskoczy. Dogłębne beknięcie, czy nawet przejście przez bóle porodowe „kackupy” nie są w stanie tego przebić. Posmyranie się po worku jest niewątpliwie najfajniejsze.
Z resztą, nawet samo trzymanie sakwy daje poczucie potęgi. Władca – w końcu – mierzy swoje włości. Na 100% siedząc samemu przez telewizorem nieraz leniwie poprawiałeś „to i owo”. To fakt. Zaprzeczając mu zaprzeczasz swojemu człowieczeństwu 😉
Jednakże pomimo tej radości, gonady potrafią przysporzyć nie lada problemów:
budzę się rano po przyjemnym śnie i doznaję manifestacji biwakowania – namiot dumnie postawiony nie chce na szybko opaść.
Męskość nie jest to problemem, gdy mieszka się samemu. Przebywając z dodatkową osobą można się do takich sytuacji przyzwyczaić i je totalnie ignorować. Co jednak zrobić w przypadku wizyty gości? Co zrobić, by ciotka nie interesowała się zbytnio lub babka nie oślepła? Co, jeśli akurat wizytuje teściowa z rodziną? Albo, co gorsza, zupełnie obcy ci ludzie (np. z Internetu na HotZlocie)?
Oczywiście, mogę udawać dalsze spanie czekając aż problem sam zniknie. Mogę też spróbować cichaczem wymknąć się do łazienki.
Tutaj jednak borykamy się z kolejną trudnością, którą mogę skrócić do zasadniczego pytania: jak lać?
Stan pompy nie pozwala bowiem na beztroskie „wysiuśkanie się”. Strumień pod zwiększonym ciśnieniem trafia w muszlę i rykoszetuje. Mniejsza o to, że może porysować kafelki, kłopotliwym jest fakt odprysków na własnych kolanach. To nie jest miłe! Niestety zdarza się, gdy człowiek jest zaspany.
Będąc bardziej przytomnym jedni próbują manipulować końcówką węża tak, by zwiększyć kontrolę nad całym procesem. Inni – wyprawiają dziwaczne akrobacje „na Pitagorasa” (45°). „Hardkorowcy” mogą starać się zawładnąć chwilą… siedząc. Problem jednak narasta.
Podobno, jako facet, powinienem ciągle myśleć o cyckach. Jeśli nie robię tego teraz oznacza to, że właśnie zrobiłem sobie przerwę, by kontynuować za chwilę. To (oczywiście!) sprawia, że dłuższe posiedzenia niosą ze sobą znaczne ryzyko gotowości bojowej.
Tak samo, jak w przypadku pobudki porannej i tutaj zagadką jest: jak lać?
Na szczęście masztu nie da się złamać, więc staram się go wygiąć odpowiednio. Niebezpieczeństwem jest jednak ryzyko zamoczenia. W zależności też od konstrukcji tronu i poziomu syfonu, sprawą na krawędzi życia i śmierci jest to, że pluskanie „darów losu” może ochlapać nam berło (już mniejsza o worek – zdarza się, życie).
Mógłbym na moment wstać, zrobić swoje i siąść ponownie, ale… kto, u licha, wstaje w dwójki międzyczasie?
Eh, i nawet jeśli jakoś się z tego wykaraskam, ciągle nie wiem, co z berłem zrobić. Wciąż wzburzone, wciąż gotowe.
Położyć na udach? A jak coś skapnie? Pracując zwieraczem nie odpowiadam za mięśnie z przodu.
Trzymać pod nimi? Bardzo, ale to bardzo ryzykowne.
Każdy, kto kiedykolwiek przyglądał się konstrukcji muszli wie, że pod jej brzegami kryje się najwięcej zarazków. Dotykanie tego obszaru czymkolwiek jest po prostu niehigieniczne. Nawet jeśli uwzględnimy to, że Król na swój tron powinien zważać, nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek czyścił go tuż przed każdą sesją.
Poznasz Króla swego po berle jego
Ponieważ to jest właśnie głównym źródłem zmartwień, mogę jedynie gorzko sobie westchnąć: problemy, problemy, problemy…